Matką jestem od niespełna 10 lat. Nie znam wszystkich założeń Rodzicielstwa Bliskości, nie stosowałam BLW w żywieniu córek, nie jestem fanką bezstresowego wychowania (chyba, że bezstresowość miałaby się odnosić do rodzica), ani innej Pozytywnej Dyscypliny. Mimo tego moje dzieci wciąż żyją i hmm... no cóż, chyba są szczęśliwe. Kocham, przytulam, słucham. Czasem nawalę po całości. Bywam zmęczona, rozdrażniona i miewam wszystkiego dosyć. Jestem człowiekiem, co zrobić? Córy przychodzą do mnie z problemami, znam ich koleżanki, wiem co robiły w ciągu dnia w szkole/przedszkolu. Nie lubię bawić się figurkami, nie jestem wystarczająco cierpliwa, gdy "pomagają" mi w kuchni, ale chętnie układam z nimi puzzle, gram w planszówki i oczywiście czytam. Nie jestem idealną matką i nawet nie mam ambicji, by nią być. Zupełnie nie rozumiem tekstów, które próbują "nawrócić" rodziców na właściwą drogę, pouczających jak postępować z małym człowiekiem, by wszyscy byli zadowoleni. Czy na serio ludzie wierzą w złoty środek? Czy dziś, by być dobrą matką, dobrym ojcem, trzeba opowiadać się, za którąś ze szkół wychowania? Znam osobiście medialnych mentorów, którzy starają się być guru dla innych rodziców, a sami nie radzą sobie ze swoimi dziećmi. Ja nie ukrywam, że moje czasem mnie męczą, ale nie śmiem dawać rad innym, ani mówić, że źle postępują, bo działają inaczej jak ja. Jestem matką i mam głęboko dobre rady, o które nie prosiłam.
Matką jestem od niespełna 10 lat. Nie znam wszystkich założeń Rodzicielstwa Bliskości, nie stosowałam BLW w żywieniu córek, nie jestem fanką bezstresowego wychowania (chyba, że bezstresowość miałaby się odnosić do rodzica), ani innej Pozytywnej Dyscypliny. Mimo tego moje dzieci wciąż żyją i hmm... no cóż, chyba są szczęśliwe. Kocham, przytulam, słucham. Czasem nawalę po całości. Bywam zmęczona, rozdrażniona i miewam wszystkiego dosyć. Jestem człowiekiem, co zrobić? Córy przychodzą do mnie z problemami, znam ich koleżanki, wiem co robiły w ciągu dnia w szkole/przedszkolu. Nie lubię bawić się figurkami, nie jestem wystarczająco cierpliwa, gdy "pomagają" mi w kuchni, ale chętnie układam z nimi puzzle, gram w planszówki i oczywiście czytam. Nie jestem idealną matką i nawet nie mam ambicji, by nią być. Zupełnie nie rozumiem tekstów, które próbują "nawrócić" rodziców na właściwą drogę, pouczających jak postępować z małym człowiekiem, by wszyscy byli zadowoleni. Czy na serio ludzie wierzą w złoty środek? Czy dziś, by być dobrą matką, dobrym ojcem, trzeba opowiadać się, za którąś ze szkół wychowania? Znam osobiście medialnych mentorów, którzy starają się być guru dla innych rodziców, a sami nie radzą sobie ze swoimi dziećmi. Ja nie ukrywam, że moje czasem mnie męczą, ale nie śmiem dawać rad innym, ani mówić, że źle postępują, bo działają inaczej jak ja. Jestem matką i mam głęboko dobre rady, o które nie prosiłam.
Komentarze
Prześlij komentarz